Kraj: Korea Południowa
Gatunek: Romantyczny
Czas trwania: 16 odcinków, ok. 70 minut jeden
Obsada: Hyun Bin, Son Ye Jin, Seo Ji Hye, Kim Jung Hyun
Yoon Se Ri jest spadkobierczynią konglomeratu w Korei Południowej. Kobieta wiedzie dostatnie życie i niczego jej nie brakuje. Pewnego dnia podczas lotu paralotnią dochodzi do awarii spowodowanej silnymi podmuchami wiatru, więc Yoon Se Ri musi lądować awaryjnie na terenach Korei Północnej. To właśnie tam poznaje Ri Jung Hyeoka, który jest kapitanem armii północnokoreańskiej. Jednakże życie w Korei Północnej nie jest takie proste. Właśnie dlatego Ri Jung Hyeok próbuje chronić i ukryć Yoon Se Ri. Po drodze przytrafia mu się coś, czego sam nigdy by się nie spodziewał, a na światło dzienne wychodzą skrywane tajemnice.
Zwiastun:
Luźna recenzja własna
Recenzja może zawierać spojlery, więc proszę o niepisanie w komentarzach typu „Chciałam/Chciałem ją obejrzeć, a ty mi to wszystko zniszczyłaś”. Zostaną one przeze mnie zignorowane. Recenzja może się dla niektórych okazać za długa. Dziękuję za uwagę.
Witajcie ponownie w moim „Kąciku Dramowicza”. Muszę w końcu znaleźć temu oficjalną nazwę. Troszkę zajęło mi zabranie się ponownie za recenzje, to przyznaję. Po prostu przez ostatnie pół roku nie było żadnej dramy, która by mnie zainteresowała.
Dzisiaj na talerz postanowiłam wziąć dość nową dramę, która już się zakończyła. Dlaczego? Bo w końcu mam dostęp do dram Netflixa. Więc… Jak mogliście się domyśleć – dramą, o którą mi chodzi jest Crash Landing on You.
Najpierw może powiem czym mnie zaciekawiła, bo jestem dość wybredna co do dram. Cóż, przede wszystkim fabułą. Rzadko kiedy widzę dramy, które biorą to na siebie. Wiem też, że Korea Północna nie jest zadowolona z takiego obrazu. Mnie tam się podoba, lecz ja niekoniecznie się na tym znam.
Sam pomysł w sobie jest dość oryginalny (jak np. The Last Empress, którą nadal kocham). Yoon Se Ri przez „przypadek” lecąc na paralotni ląduje po pólnocno-koreańskiej stronie. Znajduje ją Ri Jung Hyeoka, który jest najwyżej postawionym żołnierzem w okolicy. I tak się zaczął romans, który dzielą dwa kraje i zimna wojna.
Na początku zainteresowałam się tą dramą, gdyż była też po części o Korei Północnej. A ja lubię oglądać wszystko związane z Azją, więc, gdy dowiedziałam się, że jest drama opowiadająca choć trochę o tym kraju to miałam takie „TAK! Muszę to obejrzeć!”. Oczywiście nie jest to w 100% zgodne z prawdą, bo z tego co się dowiedziałam, to ta drama obraża Koreę Północną (coś takiego było). I muszę lekko się z tym zgodzić, gdyż możecie mi nie uwierzyć, ale obejrzałam film z Korei Północnej. Tak, jest w internecie. Comrade Kim is Flying – tytuł tego filmu, trwa około dwóch i pół godziny oraz jest bardzo ciekawy, polecam!
Co do samych bohaterów… Zakochałam się w nich. Owszem, nie są idealni, ale związałam się z nimi. Moje serduszko nawet chciało noona romance, co przeważnie świta gdzieś w mojej głowie, z dala od myśli o dramie, którą aktualnie oglądam.
Zacznijmy może od głównej bohaterki – Yoon Se Ri. Se Ri jest prawie typową chaebolką (urodziła się w pieniądzach, jak się chyba u nas mówi, albo jest „drugą generacją”, ogólnie teraz to każda bogata rodzina w dramach). Dość szybko przyzwyczaiła się do nowego stylu bycia. Przeważnie omijam dramy z bogatymi bohaterkami, bo są po prostu wkurzające… Szczególnie bohaterka My love from another star. Se Ri może i ma w sobie to wkurzające coś, jednak krzyczy jeszcze „girl power”. Nie zrozumcie mnie źle, jest wiele momentów, w których trzeba ją ratować, ale ma dziewczyna swoje momenty.
Ri Jung Hyeok. Moja buba, Kochajmy go. Jeden z lepszych głównych bohaterów, ale pamiętajcie – ja oglądam takie dramy, gdzie oni są bogaci i… Złośliwi. Tak. Nazwijmy to złośliwością. Widać, że nie miał zbyt wielu kontaktów z kobietami, lecz to dodaje mu +10 do uroku. Hyun Bin bardzo sprawdził się w tej roli. Próby zrozumienia tej dziwnej dziewczyny z Korei Południowej są niesamowite. Znalazłam swoją bratnią duszę. Tylko u mnie tak wygląda z mainstreamem. Jego lojalność wobec Se Ri jest nie do opisania. Ten facet ruszył za swoją miłością, chcąc ją ochronić do kraju, którego nie zna, którego kultura go przytłacza oraz za to grozi mu kara śmierci. Jeżeli to nie łapie za serce to nie wiem co.
Prócz głównej pary… Druga też mnie złapała za serce, lecz nie aż tak jak pierwszoplanowa. Przepraszam bardzo, ale to prawie to samo, lecz z zamienionymi rolami. Choć właśnie przez nich płakałam.
Teraz pogadajmy od składzie Ri Jung Hyeoka. Uwielbiam ich. Mogliby szczerze robić za kabaret. Bez nich to główna para by się na pewno tak szybko nie związała. Poza tym – kocham ich więź z Se Ri. Właśnie przez jednego z nich pomyślałam sobie „Gdyby Jung Hyeok nie dał rady, to nie będę zła jak młody będzie miał małego crusha na Se Ri”. Mam zbyt mało słów, którymi bym opisała jak bardzo ich kocham.
Ogólnie Se Ri podoba mi się bardziej przez więzi, które utworzyła podczas jej pobytu w Korei Północnej. One po prostu rozgrzewają moje serce. Szczególnie poparcie jakie ma Se Ri wśród małego kółka plotkarskiego wioski.
Ta drama zakończyła moją fazę „drama block”, która trwała co najmniej pół roku… Teraz zaś czekam na The King: Eternal Monarch z Lee Min Ho. Chłop powrócił! Niestety dopiero zacznie być puszczana 17 kwietnia, więc trochę czasu minie.
Prócz tego – z tego co czytałam na temat tej dramy to podobno miała drugie najwyższe wyniki oglądalności wśród dram na telewizję kablową. Sprawdzałam, były wysokie. Trzymały się pomiędzy 15%, a 20%.
Muzyka:
Oczywiście ta drama miała dobre piosenki, ale uwielbiam „Sigriswil” najbardziej.
Dramę można znaleźć po polsku na Netflixie
Podsumowując: Jestem wdzięczna, że właśnie ta drama przywróciła mnie do życia dramowicza. Plus – ma dość dobre opinie. Z tego, co czytałam, to osoby zbiegłe z Korei Północnej chwalą tą dramę i podobno wysoko postawiona osoba, która zbiegła pomagała w pisaniu, czy coś. Polecam.
Ocena: 10/10 (przez różowe okulary)
Do zobaczenia,
Uma
Edytor: Neo