Odkąd pamiętam, zawsze interesowałam się rzeczami związanymi z prawem. Dokumenty kryminalne, artykuły o przeróżnych sprawach, zaginięciach, seriale, a nawet kreskówki o detektywach były obecne w moim życiu. W ramach projektu „Azja bez Tajemnic” postanowiłam poczytać o dwóch sprawach kryminalnych, które miały miejsce w Tajlandii i wydają się mi interesujące oraz warte poznania.
Ostrzeżenie: Jeśli nie lubisz czytać o cierpieniu innego człowieka, krwi oraz zbrodniach, takich jak morderstwo, gwałt i tym podobne radzę ominąć ten artykuł.
1) Ostatnie wakacje Hannah i Davida
Koh Tao to wyspa położona w Tajlandii na archipelagu Chumphon na zachodnim brzegu Zatoki Tajlandzkiej. Właśnie w tym miejscu, we wrześniu 2014 roku, swoje wakacje spędzali Hannah Witheridge oraz David Miller wraz z swoimi przyjaciółmi. Para wyrobiła między sobą więź w krótkim czasie i obie grupy miło spędzały czas w pobliskim pubie. Przyjaciele Millera wyznali, że widzieli mężczyznę rozmawiającego z Hannah na plaży w pobliżu baru około 2 w nocy. Reszta grupy nadal bawiła się w klubie, a po zakończonej zabawie każdy wrócił do hotelu. Każdy prócz Witheridge i Davida.
Fragment z artykułu ze strony „Zaginieni Przed Laty”
„15 września 2014 r., godzina 6:00
Kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym mieli nocować, znaleziono ich zwłoki. Hannah miała podciągniętą spódniczkę, poszarpaną bluzkę i odsłonięte piersi. Ubranie Davida również było poszarpane, a na miejscu było pełno krwi oraz narzędzie – zardzewiała motyka, która cała była ubrudzona krwią. Tuż po znalezieniu ciał pary na miejsce zjechali się fotoreporterzy z różnych stron świata. Nie tylko ustalili oni tożsamość ofiar, ale także zadeptali większość śladów, które nie zostały w prawidłowy sposób zabezpieczone przez tajskich śledczych. Jedynym śladem mogącym doprowadzić służby do wytropienia zabójcy był niedopałek papierosa, z którego udało się wyodrębnić dwa ślady DNA – jeden należał do Hannah, drugi ślad na tamtą chwilę był nieznany.„
Sean McAnna, przyjaciel Davida, miał się spotkać z mężczyzną następnego dnia rano, kiedy odnaleziono ciało Millera. Tydzień po morderstwie do Seana podeszli nieznani mu ludzie, którzy oskarżyli go o morderstwo pary i nakazali mu popełnić samobójstwo na ich oczach. McAnna pewny, że jest to tajska mafia, która chce go wrobić w morderstwo turystów, schował się w pobliskim sklepiku. Chłopak napisał na swoich mediach społecznościowych swoje oskarżenia względem obcych ludzi i o tym, że odebranie swojego życia miało świadczyć o jego winie.
Po dwóch tygodniach policja, na podstawie nagrań z monitoringu, zatrzymała dwójkę mężczyzn: Zaw Lin i Wai Phyo, 22-letnich mieszkańców Birmy, którzy niemal od razu przyznali się do winy – gwałtu dokonanego na 23-letniej Hannah oraz zabójstwa pary turystów. Obywatele wyznali później, że śledczy wymusili na nich przyznanie się do zarzucanych im czynów, w zamian za to upewniali ich, że dostaną 2 lata więzienia. W przypadku nie przyznania się do zarzutów grozili, że obetną im wszystkie kończyny, a resztę ciała spalą. Oskarżeni twierdzili również, że byli torturowani przez policję, miały o tym świadczyć ślady na ich ciałach, jednak policja wszystko oddaliła.
W lipcu 2015 r. ruszył proces. W ich trakcie mieszkańcy Birmy twierdzili, że w nocy, kiedy zginęli Hannah i David, byli oni pod dużym wpływem alkoholu, aby zrobić turystom jakąkolwiek krzywdę. W odpowiedzi na to Sąd przedstawił wyniki badań – ślady biologiczne znalezione na ciele młodej kobiety oraz ślady DNA pozostawione na papierosie, które łączyły 22-latków z podwójnym morderstwem oraz gwałtem 23-latki. Prokuratura miała również informacje o logowaniu telefonu Millera, z których wynikało, że w noc tragedii komórka Davida logowała się w mieszkaniu jednego z oskarżonych. Obrona odpierała zarzuty prokuratury, tłumacząc, że urządzenie mężczyzny trafiło do domu oskarżonego, ponieważ ten znalazł go na plaży. Na narzędziu zbrodni nie znaleziono jednak odcisków palców Birmańczyków, a samo śledztwo zostało zdaniem obrony przeprowadzone w sposób nieprawidłowy.
24 grudnia 2015 r. tajska prokuratura wniosła o karę śmierci, a tajski sąd przychylił się do tego wniosku. Oskarżeni zostali skazani na karę śmierci. Nie był to jednak koniec sprawy morderstwa na wyspie Koh Tao.
Jakiś czas później po ogłoszeniu wyroku grupa aktywistów internetowych, Anonymous, dostała się na stronę internetową tajskiej policji i zamieściła na niej nagranie, na którym oskarżyła rząd Tajlandii oraz funkcjonariuszy o wrobienie mieszkańców Birmy w zabójstwo w celu jak najszybszego zamknięcia sprawy.
Zaw Lin oraz Wai Phyo w dalszym ciągu oczekują na egzekucję.
2) Zaginięcie polskiego turysty i jego przyjaciółki
W listopadzie 2019 roku 26-letni Mateusz Juszkiewicz przyleciał do Tajlandii, gdzie chciał przeżyć przygodę życia. Mężczyzna szukał swojego miejsca na ziemi. Niestety wyjazd zakończył się tragicznie.
7 grudnia 2019 roku turysta z Ełku wraz ze swoją koleżanką, 23-letnią Werakan Siriprakon, wybrał się na wyprawę kajakową na tajskiej wyspie Phuket.
Phuket to największa wyspa Tajlandii odwiedzana przez wielu turystów. Leży ona na pięknym Morzu Andamańskim.
Wraz z nimi wypłynęły jeszcze trzy kajaki. W trakcie wycieczki momentalnie pogorszyły się warunki pogodowe. Towarzyszące im kajaki zostały odholowane przez motorówkę powracającą do brzegu. Jednak kajak Polaka płynął jako pierwszy, a wiatr był zbyt silny, przez co załoga motorówki odmówiła wypłynięcia po czwarty kajak. Mateusz i Werakan szybko starali się sprowadzić pomoc.
Zmartwiony sytuacją 26-latek zaalarmował innych uczestników wyprawy poprzez nadal działający telefon, że on i jego przyjaciółka znajdują się w niebezpieczeństwie. Po otrzymaniu informacji natychmiast powiadomiono odpowiednie służby. Poszukiwań nie rozpoczęto jednak od razu. Ale Mateusz orientacyjnie podał swoją lokalizację, co miało przyspieszyć ich ratunek.
Do godziny 20:00 młodzi kajakarze jeszcze trzykrotnie kontaktowali się ze znajomymi. W ostatnim telefonie poinformowali, że wypadli z kajaka przez uderzenie wysokiej fali. Do akcji przystąpiła policja, ratownicy oraz wojsko. Sprawdzono okoliczne wody oraz lądy, na których zdaniem tajskich służb mogli znajdować się turyści. Po trzech dniach zakończono poszukiwania. Pod naciskiem polskiego konsula oraz dzięki zaangażowaniu rodziny poszukiwania wznowiono i wydłużono je o kolejne dwa dni. Działania nie przyniosły żadnych efektów, nie znaleziono śladów Polaka i jego znajomej.
Rodzina 26-latka poprosiła o pomoc Grupę Specjalną Płetwonurków RP. Poza płetwonurkami do Tajlandii przylecieli w styczniu również krewni Mateusza. Chcieli mieć pewność, że tajskie służby nie zaprzestały poszukiwań pary.
Na miejscu dopatrzono się niewybaczalnych błędów. Kamizelki ratunkowe nie były kompletne, nie posiadały pasów, których zadaniem jest utrzymanie sprzętu w jednym miejscu na ciele. W takim przypadku po wpadnięciu do wody kamizelka może przesuwać się ku twarzy, a co za tym idzie, zakrywać usta i nos. Sprzęt kajakarzy nie posiadał również odblasków, co utrudnia, a wręcz uniemożliwia widoczność ludzi na wodzie w trakcie nocnych poszukiwań.
Ujawniono również nieprawidłowości dotyczące przeprowadzenia akcji ratunkowej. Polscy specjaliści uważają, że tajskie ekipy poszukiwawcze źle wyznaczyły obszar poszukiwań. Ich zasięg był zbyt mały, a z przystąpieniem do akcji służby czekały aż do godziny 20:00, kiedy telefon Mateusza już nie odpowiadał. Nieodpowiedni sprzęt kajakarzy oraz późna godzina poszukiwań w znacznym stopniu zmniejszyły szansę na ratunek Polaka oraz Tajki.
Pomimo ogromu pracy i zaangażowania wielu osób los rozbitków pozostaje nieznany. Mateusz Juszkiewicz oraz Werakan Siriprakon w dalszym ciągu uznawani są za zaginionych.
Moderator: MiTien
Edytor: Grazia