Jedną z najbardziej fascynujących dla mnie aspektów innych kultur są legendy i mity, które są zakorzenione w każdym narodzie. Odkrywamy przez nie nie tylko samą kulturę tego kraju, ale także motywy działań ludzi, którzy wolą wyznawać zasadę „przezorny zawsze ubezpieczony”. Poza tym, kto nie lubi odrobiny tajemnicy, która może urozmaicić naszą zwykłą codzienność? Dziś zajmiemy się legendami Filipin.
O POWSTANIU WULKANU TAAL
Na górze nazwanej przez Filipińczyków Taal mieszkał staruszek nazywany Nuno. Cieszył się on życzliwością i wielkim poważaniem wśród ludności. Ludzie zawsze do niego przychodzili by zasięgnąć rad, czy to życiowych czy medycznych. Pewnego dnia do staruszka przyszli biedacy, mając nadzieję, że Nuno pomoże poprawić im komfort życia. Staruszek znany ze swojej życzliwości i chęci pomocy spojrzał na obskurnie ubranych i zaniedbanych mężczyzn. Uśmiechnął się i dał im roślinę – tytoń, mówiąc że mogą oni zasadzić ją na zboczu jego góry, a po zbiorach plony przyniosą im spore zyski. Postawił tylko jeden warunek. Nie mogli oni sadzić roślin nad wyznaczoną przez Nuno granicy. Ostrzegł ich, że nie skończy się to dla nich dobrze.
Po pierwszych plonach słowa staruszka okazały się być prawdą. Mężczyźni szybko się wzbogacili, uprawiając pole z tytoniem. Zadowolony z tego faktu Nuno postanowił, że teraz on poprosi o przysługę. Wezwał do siebie rolników, którzy już nie jak wcześniej – w obskurnych szatach – pojawili się w pięknych drogich ubraniach. Staruszek poprosił ich by doglądali jego posiadłości, gdyż musiał na chwilę ją opuścić. Ostrzegł ich jeszcze raz by nie siali tytoniu powyżej granicy. W innym przypadku mieli wszystko stracić.
Po rozstaniu się ze z Nuno mężczyźni byli wielce oburzeni, w jaki sposób zwracał się do nich staruszek, że śmiał ich pouczać i ostrzegać. Zgodni wszyscy razem postanowili nie słuchać mędrca i poszerzyć swoje pole, chcąc zebrać jeszcze większe plony. Tak też uczynili, a kiedy skończyli pracować, postanowili oddać się zabawie i odpocząć. Nagle radość i tańce przerwało przeraźliwe trzęsienie ziemi. Powietrze, dotąd chłodne, zaczęło palić w usta. Ludność pobiegła do swoich domostw, zamykając się. Następnego ranka rolnicy, wychodząc by zobaczyć co się stało, zauważyli że szczyt góry zapadł się, pochłaniając ze sobą całe pola tytoniu, jakie uprawiali. Do dziś Filipińczycy czekają na możliwość sadzenia tytoniu na zboczu. Muszą jednak poczekać, aż Nuno wypali całe plony próżnych i niewdzięcznych rolników.

O SŁOŃCU I KSIĘŻYCU
Jest to historia o tym, jak Księżyc zakochuje się w Słońcu, mimo że jest ono znane ze swojego gorącego temperamentu. Postanawiają się oni pobrać, lecz ich życie nie jest usłane różami. Co rusz się kłócą i wszczynają kłótnie, a Słońce bardzo zdenerwowane na Księżyc często goni, chcąc dopaść Księżyc, który jednak się nie poddaje skutecznie od niego uciekając. Tak na niebie widzimy wiecznie „goniące się” Słońce i Księżyc. Podczas gdy nastała jedna z niewielu spokojnych chwil w ich życiu, a miłość zatriumfowała, Słońce doczekało się pierwszego potomka. Jednak i to nie złagodziło jego porywczej duszy. Pewnego dnia, kiedy potomek zdenerwował Słońce, został przez nie roztrzaskany. Rozproszył się po całym niebie, tworząc widziane po dziś dzień gwiazdy. Kolejnym dzieckiem Słońca i Księżyca był gigantyczny krab, który tworzył błyskawice podczas mrugania oczami. Nie został on jednak zgładzony przez Słońce. Może to dlatego, że zamieszkał w głębinach oceanu? Po dziś kontroluje on przypływy i odpływy.

KŁÓTNIA O NOS
Melu – istota o ogromnych rozmiarach, pewnego dnia zirytował się stertą swoich łupin i martwego naskórka. Postanowił więc, że ulepi z tego ziemię. Kiedy to uczynił, stwierdził, że dobrze byłoby jeszcze ulepić mieszkańców dla tej ziemi. Stworzył więc on dwóch ludzi. Nie mieli oni jednej rzeczy – nosa. Widząc to, kolejna ogromna istota, zwana Tau Tana, przybyła proponując, że stworzy dla ludzi nos. Melu jednak się nie zgodził.
Po wielkiej kłótni, jaka przez to nastała, Tau Tana osiągnął swój cel. Ulepił on nosy i przyczepił je do twarzy ludzi. Zrobił to jednak do góry nogami. Obrażone na siebie istoty odeszły do swoich miejsc spoczynku, pozostawiając ludzi samych sobie. W końcu nadszedł deszcz. Krople deszczu dostawały się do nosa ludzi, co sprawiało, że się dławili. Byli blisko skonania, kiedy Melu jednak przyszedł i odwrócił nosy. Potem postanowił stworzyć większą ilość ludzi, którzy żyli w wiosce i zbierali owoce, jakie tylko chcieli. Pewnego dnia jeden z mężczyzn i jedna z kobiet zaczęli wpatrywać się w siebie. Zniknęli oni potem na wiele dni. Po pewnym czasie wrócili, a kobieta niosła na swych rękach dziecko. Melu widząc to rozgniewał się na ludzi, porzucając ich i więcej ich już nie odwiedzając. Lud zaś dobrał się w pary – kobieta z mężczyzną i rozeszli się na wszystkie strony świata.
Źródło: opracowanie własne
Autor: katenoo
Moderator: MiTien
Edytor: Grazia